Przede wszystkim dziękuję wszystkim za ogromną pomoc i udostępnianie ostatniego posta o możliwości dowiezienia ubrań na terenie całego kraju. Wasz odzew był dla mnie niesamowitą niespodzianką i dzięki wam nabyłem nową wiarę w siłę internetu! Póki co nie udało się jeszcze znaleźć odbiorców, ale jestem przekonany, że jest to jedynie kwestia czasu! Dostałem od was dużo wskazówek i wszystkie je wykorzystam.
W dniu dzisiejszym w Fundacji, w końcu ruszyliśmy trochę przeogromną górę ciuchów, która leży i do nas woła. Maciej z fundacji Pro Publico – w służbie ubogim, dowiózł rano moich najlepszych Wolontariuszy – Roberta i Mariana, i chłopacy od godziny 10:00 do 17:00 bez ustanku segregowali ubrania. Ja sam, ze względu na naukę zdalną dzieciaków, byłem wstanie pomóc im jedynie z doskoku. Więc mi się upiekło!
Ubrań w Fundacji ostatnio drastycznie przybyło i kryje się za tym następująca historia, myślę, że warta przytoczenia. Pewien mężczyzna likwidujący lumpeks zadzwonił do Sióstr Elżbietanek z Jadłodajni przy Łąkowej w Poznaniu, pytając czy może podrzucić dosłownie kilka worków z ciuchami. Kiedy Siostry się zgodziły, to wbrew wcześniejszym zapewnieniom, mężczyzna przysłał nie kilka worków, a całą ich ciężarówkę. Ciężarówkę prowadził kierowca z zewnętrznej firmy transportowej, który o ustaleniach nic nie wiedział i miał zapłacone z góry za kurs. Siostry się nad nim ulitowały i ubrania przyjęły, zapełniając nimi całkowicie garaże na służbowe samochody (w tym także na busa, służącego do przewożenia między innymi mebli dla osób potrzebujących). Żeby pomóc Siostrom i je „odgruzować”, wykonałem trzy rundy własnym busem, oraz siostry wykonały także jedną rundę swoim, do mnie do Fundacji. I tak niestety niepoliczone ilości nieposegregowanych rzeczy trafiły właśnie do mnie. Morał tej historii jest następujący: Bądź uczciwy – szczególnie kiedy pomagasz. Nie pomagaj tak, żeby innym utrudniać życie. To nie w porządku.
Z całej tej góry moi chłopacy zdołali dziś wyselekcjonować sporo ubrań męskich. Tak więc kiedy uzbierał się cały bus, wieczorem pojechaliśmy zawieźć ubrania, koce i pościele do noclegowni na Krańcowej. Przy okazji dowiedziałem się od Roberta z kadry kierowniczej, że Łąkowa jest już jedną z nielicznych, a może i nawet ostatnią noclegownią dla osób bezdomnych, która jeszcze przyjmuje w czasach pandemii. Napawa mnie to ogromnym pesymizmem na zbliżające się zimowe miesiące… Następnie zrobiliśmy jeszcze kurs do Szpitala HCP z ubraniami i książkami, gdzie trafia wielu chłopaków z ulicy na oddział detoksu. Często w samych skarpetkach. Ubolewam jedynie nad tym, że zawsze zamawiają u mnie jedynie kryminały. A przecież jest tyle wspaniałych książek z innych kanonów!W przyszłym tygodniu mam nadzieję wrócić już z Obwoźnym Kramem Rozmaitości na Łąkową. Siostry niestety złapały Covid. Jedne przeszły go łagodnie, drugie gorzej, ale obecnie wszystkie mają się dobrze i od przyszłego tygodnia Jadłodajnia będzie działać na starych zasadach. Co mnie bardzo cieszy, bo byłem tym naprawdę zmartwiony.
Good night and good luck,
Jacques