Obwoźny Kram Rozmaitości c.d.

Γεια σου άτακτα παιδιά!

Żeby poczuć się jak Święty Mikołaj, nie są potrzebne święta. Potrzebne są natomiast pewne atrybuty. Przede wszystkim Elfy. Takie są dwa: Marian i Robert, którzy w tym tygodniu przewalili kolejną partię ciuchów. Oprócz tego potrzebne są prezenty. Były więc książki, szklanki, garnki, konewka, stare piły do drewna, gacie, skarpety, swetry, spodnie i kurtki. I jeszcze stary zestaw kluczy oczkowych oraz budzące pewne kontrowersje stuwiekowe przetwory mojej babci. Ale jeszcze nikt się nie zatruł do tej pory. Mam wrażenie, że jak czyścimy słoiki z kurzu to wszystko jest już z nimi w porządku. No a na koniec potrzebna jest cała masa niegrzecznych dzieci. Facetów spod ciemnej gwiazdy i kobiet po przejściach. Taką to właśnie wesołą gromadę można spotkać u Sióstr Elżbietanek z Jadłodajni na ulicy Łąkowej. Tutaj właśnie rozstawiłem dzisiaj rano mój Obwoźny Kram Rozmaitości. Nauczyłem się dziś jednego. Że przy niskich temperaturach maseczka zmienia się po kilku godzinach w mokrą gąbkę. Obserwowałem także to co zwykle przez ostatnie lata. Że jedni się przepychają i przejdą po trupach do potrzebnej rzeczy. Inni natomiast nie chcą nic, oprócz tego żeby ich wysłuchać i poświęcić trochę uwagi. Dysponuję więc uchem do wynajęcia i nie oceniam. Spotykam starych znajomych, spotykam nowych. Na przykład Tomka i jego wiekowego owczarka Otyla. Są najlepszymi przyjaciółmi, a Tomek ponoć nie pije od śmierci żony. Tak jak każdemu, którego spotykam po drodze, pragnę mu wierzyć i kibicuję w dalszej trzeźwości. Ja sam nie jestem idealny. Dziś popełniłem błąd, który nie daje mi spokoju. Podczas rozładunku podszedł do busa bezdomny mężczyzna i chciał mi pomóc. Kiedy wyjmował dary upuścił karton ze szklankami i połowę zbił. I powiedziałem mu, że pomocy nie potrzebuję, choć nie było to prawdą. Prawdą było natomiast to, że chciał coś dla mnie zrobić i poczuć się przydatnym, a ja go odtrąciłem w zmęczeniu i poirytowaniu. Wiem jednak, że następnym razem zachowam się inaczej.

Good night and good luck,
Jacques

„Czy ktoś w Polsce potrzebuje ubrań” – odcinek 1: Gniezno

Добрий ранок!

A więc było to tak… Po moim apelu o możliwości dowiezienia ubrań na terenie całego kraju, odezwała się do mnie Pani Paulina. Napisała, że ubrania przydadzą się jej i innym zaprzyjaźnionym rodzinom z Gniezna. Resztę szczegółów ustaliliśmy już telefonicznie. Dziś o dziesiątej przyjechał do mnie do Fundacji mój przyjaciel Tomasz i spóźnił się jedynie dziesięć minut, co jest jego absolutnym rekordem punktualności. Razem spakowaliśmy szczelnie busa ubraniami damskimi, dziecięcymi oraz dołożyliśmy trochę męskich (bo tych nigdy nie jest za dużo), zjedliśmy śniadanie i po jedenastej wyruszyliśmy już do Gniezna. Na miejscu byliśmy już o dwunastej. Wypakowaliśmy wszystko co przywieźliśmy w domu Pani Pauliny, zapychając szczelnie całą klatkę schodową. Operacja została zakończona powodzeniem!

🌊A teraz do brzegu marynarze!⛵️

Jeśli znacie kogoś komu mogą przydać się ubrania, piszcie do mnie. Może uda nam się dogadać i ubrania trafią właśnie do potrzebujących z waszego regionu? Byłoby wspaniale!

Good night and good luck,
Jacques

Praca wre.

🙏 Przede wszystkim dziękuję wszystkim za ogromną pomoc i udostępnianie ostatniego posta o możliwości dowiezienia ubrań na terenie całego kraju. Wasz odzew był dla mnie niesamowitą niespodzianką i dzięki wam nabyłem nową wiarę w siłę internetu! Póki co nie udało się jeszcze znaleźć odbiorców, ale jestem przekonany, że jest to jedynie kwestia czasu! Dostałem od was dużo wskazówek i wszystkie je wykorzystam.

W dniu dzisiejszym w Fundacji, w końcu ruszyliśmy trochę przeogromną górę ciuchów, która leży i do nas woła. Maciej z fundacji Pro Publico – w służbie ubogim, dowiózł rano moich najlepszych Wolontariuszy – Roberta i Mariana, i chłopacy od godziny 10:00 do 17:00 bez ustanku segregowali ubrania. Ja sam, ze względu na naukę zdalną dzieciaków, byłem wstanie pomóc im jedynie z doskoku. Więc mi się upiekło!

Ubrań w Fundacji ostatnio drastycznie przybyło i kryje się za tym następująca historia, myślę, że warta przytoczenia. Pewien mężczyzna likwidujący lumpeks zadzwonił do Sióstr Elżbietanek z Jadłodajni przy Łąkowej w Poznaniu, pytając czy może podrzucić dosłownie kilka worków z ciuchami. Kiedy Siostry się zgodziły, to wbrew wcześniejszym zapewnieniom, mężczyzna przysłał nie kilka worków, a całą ich ciężarówkę. Ciężarówkę prowadził kierowca z zewnętrznej firmy transportowej, który o ustaleniach nic nie wiedział i miał zapłacone z góry za kurs. Siostry się nad nim ulitowały i ubrania przyjęły, zapełniając nimi całkowicie garaże na służbowe samochody (w tym także na busa, służącego do przewożenia między innymi mebli dla osób potrzebujących). Żeby pomóc Siostrom i je „odgruzować”, wykonałem trzy rundy własnym busem, oraz siostry wykonały także jedną rundę swoim, do mnie do Fundacji. I tak niestety niepoliczone ilości nieposegregowanych rzeczy trafiły właśnie do mnie. Morał tej historii jest następujący: Bądź uczciwy – szczególnie kiedy pomagasz. Nie pomagaj tak, żeby innym utrudniać życie. To nie w porządku.

Z całej tej góry moi chłopacy zdołali dziś wyselekcjonować sporo ubrań męskich. Tak więc kiedy uzbierał się cały bus, wieczorem pojechaliśmy zawieźć ubrania, koce i pościele do noclegowni na Krańcowej. Przy okazji dowiedziałem się od Roberta z kadry kierowniczej, że Łąkowa jest już jedną z nielicznych, a może i nawet ostatnią noclegownią dla osób bezdomnych, która jeszcze przyjmuje w czasach pandemii. Napawa mnie to ogromnym pesymizmem na zbliżające się zimowe miesiące… Następnie zrobiliśmy jeszcze kurs do Szpitala HCP z ubraniami i książkami, gdzie trafia wielu chłopaków z ulicy na oddział detoksu. Często w samych skarpetkach. Ubolewam jedynie nad tym, że zawsze zamawiają u mnie jedynie kryminały. A przecież jest tyle wspaniałych książek z innych kanonów!W przyszłym tygodniu mam nadzieję wrócić już z Obwoźnym Kramem Rozmaitości na Łąkową. Siostry niestety złapały Covid. Jedne przeszły go łagodnie, drugie gorzej, ale obecnie wszystkie mają się dobrze i od przyszłego tygodnia Jadłodajnia będzie działać na starych zasadach. Co mnie bardzo cieszy, bo byłem tym naprawdę zmartwiony.

Good night and good luck,
Jacques

Czy ktoś w Polsce potrzebuje ubrań?

Kochani. Pandemia sprawiła, że mam bardzo ograniczone możliwości kolportażu ubrań. Dodatkowo Poznań wydaję się być zasypany używaną odzieżą, a kontenery na nią przeznaczone są już dawno przepełnione. Zdaję sobie sprawę z tego, że są na mapie Polski miejsca, poza dużymi aglomeracjami, gdzie działalność pomocowa nie dociera. Do mniej zamożnych gmin, wsi, do ośrodków pomocowych położonych w dużej odległości od miast. Bardzo chciałbym dotrzeć tam gdzie pomoc może być naprawdę potrzebna. Jestem gotowy raz w miesiącu jechać w dowolny region naszego kraju z busem pełnym ubrań, tak aby znalazły się w dobrych rękach. Dlatego potrzebna mi jest Państwa pomoc. Czy znacie takie miejsca? Jeśli tak, czy możecie mnie z nimi skontaktować? Czy możecie udostępnić ten post, tak abym mógł ewentualnie dotrzeć do organizacji i ludzi, którzy mogą potrzebować dobrej jakości używanych ubrań: kobiecych, dziecięcych i męskich?

Za całą pomoc serdecznie dziękuję!Jacques

Zostań aniołem dla bezdomnego.

Kochani! Pandemia i obostrzenia pozostawiają coraz mniej przestrzeni dla możliwości pomagania. Dlatego już teraz startujemy z akcją świąteczną „Zostań aniołem dla bezdomnego”. Jak co roku będziemy na Boże Narodzenie przygotowywać paczki z podstawowymi artykułami dla osób ubogich i bezdomnych. Naszą intencją jest zebrania 1000 par skarpet. Bardzo liczymy na Waszą pomoc! Skarpety można dostarczać także osobiście lub drogą pocztową na adres Fundacji: „Jacek z Szafy”, ul. Wiosny Ludów 77, 62-081 Przeźmierowo.

Za każdą parę skarpet dziękuję ciepło, w imieniu każdej zmarzniętej pary stóp!

Nowe czasy / Nowe miejsce

Wieści z Szafy!

Obwoźny Kram Rozmaitości działa nadal. Od tej pory można mnie znaleźć u Sióstr Elżbietanek na ulicy Łąkowej 4, w każdy piątek w godzinach od 10:00 – 12:00. Zainteresowanym przypominam o maseczkach, oraz o obowiązkowym teście termometrem i alkomatem. Wydaję: Ubrania, Książki, i Różności. Dzisiaj był debiut w nowym miejscu i poszło całkiem zgrabnie!

Dziękuję wszystkim za pomoc i dary:
🌹 Wolontariuszom: Marianowi, Robertowi i Józefowi
🌹 Za posegregowane ubrania zimowe: Po-Dzielnia i Givebox Piątkowo – jesteście super ekstra.
🌹 Za przetwory: Edmundowi i Oldze
🌹 Za plecaki i maseczki: Agnieszce z Zupa Wolności
🌹 Za marchew Marioli
🌹 Za dary: Annie, Anecie i Alicji i całej rzeszy dobrych ludzi.

Zbieram obecnie nadal:
👕 KURTKI ZIMOWE DAMSKIE I MĘSKIE
👟 BUTY (damskie i męskie) – ZIMOWE
🧦 SKARPETY I MAJTKI
🧴 MYDŁA I INNE ŚRODKI HIGIENICZNE
🥫 KONSERWY
🍚 KASZE, RYŻE, MAKARONY
🥡 GOTOWE DANIA I SOSY W SŁOIKACH
🍞 CHLEB
🧻 OPATRUNKI
🤱 PIELUCHY (dla niemowlaków i seniorów)
🧸 MLEKO DLA NIEMOWLĄT
💉 JODYNĘ, WODĘ UTLENIONĄ, INNE ŚRODKI ANTYSEPTYCZNE i Wirusobójcze

UWAGA! Ze względu na trudną sytuację i małe moce przerobowe, proszę o chwilowe niedostarczanie mi rzeczy spoza listy. Mamy w Fundacji do przebrania dosłownie sto worków z ubraniami.

Pozdrawiam,
Jacques

Asia Nowacka / I Rocznica Śmierci

Czas rządzi się swoimi prawami. W niewiadomy sposób przyszedł tej jesieni moment, kiedy jestem związany z Zupą Wolności już dwa lata. Jeśli, ktoś nie wie i nie słyszał – jest to oddolna inicjatywa społeczna, zrzeszająca wolontariuszy organizujących coniedzielne spotkania dla osób ubogich, bezdomnych, samotnych. Jest jeszcze także inna rocznica, która przypada właśnie dzisiaj i jest zdecydowanie bardziej doniosła. Właśnie tego dnia, w zeszłym roku, odeszła na zawsze Asia Nowacka. Współzałożycielka poznańskiej Zupy – wspaniałego pomysłu, który na stałe wpisał się w niedzielny krajobraz poznańskiego Dworca Letniego. Miałem przyjemność Asię poznać, odbyć z nią kilka wartościowych rozmów. Nie zdążyłem jednak podziękować, że i ja mogłem być częścią idei, która zrodziła się w jej głowie. A w efekcie końcowym miała ogromny wpływ na moje życie.

Bardzo Ci dziękuję i pamiętam o Tobie. Nie tylko dzisiaj.

O altruizmie.

A na zdjęciu (tym pierwszym) ja i moje najlepsze Chłopaki z Pro Publico – w służbie ubogim od Macieja Białki. To Józef, Marian oraz debiutujący dziś Robert. Dlaczego najlepsi? Bo są chodzącymi definicjami słowa „altruizm”. Kiedy myślimy o osobach ubogich i bezdomnych, to widzimy człowieka wyciągającego rękę po jałmużną. Więc co ktoś taki mógłby zaproponować innym, co mógłby dać drugiemu człowiekowi? Tak, Chłopakom się nie przelewa, jednak oferują całe swoje serce, tak aby Jacek z Szafy mógł w ogóle funkcjonować. Żeby dało się po prostu przejść przez magazyn. Przebierają, czyszczą, segregują, układają, odkurzają: wszystko co od Państwa otrzymujemy w darach. Tyle zapału nie widziałem w innych Wolontariuszach, nie ujmując niczego żadnemu ze wspaniałych ludzi, którzy przekraczają moje progi. Żartujemy (choć nie jest to żart wysokich lotów), że jesteśmy niczym hinduskie dzieci żyjące na wysypiskach ze śmieci sprowadzanych z Europy i Stanów w ogromnych morskich kontenerach. Tych śmieci, które po drodze nie są wysypane do oceanów. Bo przecież Indie i Chiny osiągnęły już dawno swój limit. Mamy więc tutaj wszystko. Stary odtwarzacz VHS, konewkę, szpilki i kieliszki do wódki, dziurawy but i niecerowane skarpety. Wszystko co może być osobom ubogim kompletnie nieprzydatne (no może kieliszki tak, jak szczerość, to do końca). I choć wykonujemy swoją pracę z uśmiechem na ustach, bo lubimy ratować rzeczy przed wyrzuceniem na śmietnik, to jednak myślimy nad kondycją społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczny ABSOLUTNIE WSZYSTKIM za dary. To jeden z fundamentów działalności pomocowej. Jednak te dary śnią mi się po nocach. Nie do ogarnięcia rozumem morze ciuchów damskich, jezioro Bajkał niemowlęcych oraz niepoliczony czas na załatwianie tym rzeczom nowych użytkowników. Jest to dla mnie ogromne wyzwanie, przed którym staję codziennie. W swojej naiwności cały czas czekam na pierwszą wiadomość na fundacyjnym messengerze z pytaniem: „Co tak naprawdę jest potrzebne i jak mogę naprawdę pomóc?”. Każda wiadomość o oddanie odzieży i przedmiotów jest w moim odczuciu mimo wszystko transakcją wiązaną – Państwo chcą się czegoś pozbyć, ja natomiast zobowiązuję się, że uwolnię Państwa od niepotrzebnych rzeczy, oraz że trafią one w „dobre” ręce. A nie kontenerem do Ghazipuru (załączam zdjęcie poglądowe, to drugie). Gdyby ktoś jednak kiedyś spytał mnie co jest potrzebne, to odpisałbym, że opatrunki. Bo może od opatrunków ktoś nie stanie się trzeźwy, ale przynajmniej umrze z obiema nogami. Odpowiedziałbym, że makaron, ryż i słodycze. Dla tych nieporadnych rodziców co to mają dwie lewe ręce, ale przynajmniej ich Bogu ducha winne dzieciaki będą miały pełne brzuchy. Napisałbym, że środki dezynfekujące, żeby Ci, którzy dbają o to, żeby wciąż powiększająca się w ostatnim czasie grupa bezrobotnych miała jak funkcjonować w tych ciężkich czasach, miała jak się zabezpieczać przed Covidem. Odpisałbym, że rzeczy owszem, ale kurtki i ciepłe buty, bo zima idzie i chłopaki znowu zamarzną. Na śmierć. I może już nie zdąrzą się w końcu ogarnąć na wiosnę.

Być może takich słów nie przeczytają Państwo na stronach innych fundacji. Bo to przecież psuje PR – za pomoc zawsze należy się wdzięczność i zgadzam się z tym w pełni. Jednak mimo wszystko pragnę to powiedzieć w imieniu wielu organizacji pomocowych, z którymi współpracuję, a wiem, że mają identyczne problemy. A przecież są zawsze zależni od zewnętrznej pomocy. Te słowa to: Niech pomoc to będzie dobra pomoc i z głową. A w tych trudnych ekologicznie czasach, każde nasze kolejne zakupy, odzieżowe i użytkowe, niech będą przemyślane.

Dziękuję wszystkim za uwagę!
Howgh,
Jacques

Obwoźny Kram Rozmaitości

Ci z Państwa, którzy śledzą poczynania „Jacka z Szafy”, wiedzą, że moim pokazowym projektem był do tej pory „Spektakl Rozmaitości”. Zwykle raz na dwa miesiące zapraszałem do siebie, a więc do siedziby Fundacji w Przeźmierowie, wszystkich którzy mieli ochotę na odrobinę sztuki: na koncert muzyczny, tradycyjnie połączony z wystawą malarstwa. W przerwach pomiędzy występami artystów można było nabyć za „co łaska”, na tak zwanym Kiermaszu Charytatywnym, używane książki, płyty muzyczne, filmy, obrazy i wiele innych skarbów. Pandemia sprawiła, że wielu z nas musiało stać się bardziej elastycznymi. Tak po prostu, żeby przetrwać. Ja także zdaję sobie doskonale sprawę, że przez nieokreślenie długi czas nie zaproszę nikogo do siebie na kolejne miłe spotkanie przy dobrej muzyce na żywo, wśród cieszących oko obrazów. Musiałem zmienić koncepcję działania. W ten sposób w ostatnim czasie narodził się „Obwoźny Kram Rozmaitości”. Projekt, który jest bardzo bliski mojemu sercu i cieszę się, że mimo tego, że był powodowany niesprzyjającymi warunkami COVIDowymi, jednak powstał. Moje stoisko wyjeżdża więc do Ludzi. Na zewnątrz. Chciałbym napisać, że niczym podróżnik Chris McCandless udaję się z nim na dziką Alaskę, ale póki co jest to Dworzec Letni w Poznaniu, gdzie co niedzielę korzystam z uprzejmości Zupa Wolności i rozstawiam się na przeciwko miejsca, gdzie osobom ubogim i bezdomnym wydawane są kanapki i napoje. Jednak oczami wyobraźni docieram w przyszłości także do innych miejsc, gdzie zainteresowanie może wzbudzić odrobina literatury oraz używane AGD w cenie za jeden uśmiech. W moim Kramie można dostać wiele rzeczy – są książki różnych gatunków, od romansów Harlequina po klasykę rosyjską. Staram się także na stole kłaść dzieła pisarzy prawicowych i lewicowych, tak, żeby chociaż tutaj mogli koegzystować w przyjaźni, w tym pełnym napięć czasie. Są modlitewniki katolickie, a obok książka tłumacząca zawiłości hinduskich wierzeń w reinkarnacje. Zawsze uważałem, że warto liznąć choć trochę wiedzy z różnych dziedzin. Znajdzie się także stary garnek, krem 60+ dla pań (ale panowie też biorą), kilka długopisów, dwie pary nożyczek i jeszcze antyperspiranty z aloesem (tylko troszkę przeterminowane). Od Agnieszki z Zupy dostałem także wspaniałe zestawy herbat i kaw, dzięki czemu dowiedziałem się od jednego Pana, że kawa rozpuszczalna jest nawet dobra z wodą z jeziora. Zwyczajnie na zimno, tylko żeby dobrze zamieszać. Stało się również tak, że pan Zbyszek, który tydzień temu okropnie wyzywał pod wpływem alkoholu panią Józefę, tym razem, po krótkiej i owocnej rozmowie ze mną, włożył jej do siatki zestaw herbat owocowych z iście dżentelmeńskim uśmiechem, jakby nabył je ode mnie wcześniej za milion dolców i wręczył niczym najdroższą kolię z pereł – ot tak, na przeprosiny. Pani Józefa przeprosiny przyjęła i mam nadzieję, że nie pokłócą się znowu za tydzień. Poza tym inne chłopaki na Dworcu się pobiły. Czasami, ale dość rzadko, tak bywa. W końcu wezwaliśmy policję, jednak po chwili wszyscy agresorzy się rozeszli, zmęczeni niczym po wuefie, a policja, jakby wiedząc, że już po wszystkim, postanowiła nie przyjeżdżać. Zwykle jednak przyjeżdżają. Żeby nie było. Może więc mimo wszystko jest tu trochę tej dzikości rodem z Alaski?

Na koniec chciałem dodać, że pewien Bezdomny Pan, kiedy już wszystko zwijałem do samochodu, podarował mi książkę. Stare, dobre „W pustyni, i w puszczy”. I to była zapłata godna całego tego wysiłku.

⛵️ A teraz do brzegu, Marynarze! 🌊

🌹W tym tygodniu serdecznie dziękuję moim najlepszym i najbardziej pracowitym Wolontariuszom, a więc Marianowi i Józefowi – moim przyjaciołom z Fundacji Pro Publico – w służbie ubogim od Macieja Białki. Za całą pomoc przy segregacji ubrań!

Howhg!
Jacques

Dzieje się!

Hyvää huomenta kaikille!

Ostatni tydzień obfitował w wiele niezwykle przyjemnych dla mnie spotkań. Dlatego chciałem bardzo serdecznie podziękować za całą pomoc oraz inspirujące rozmowy:

🍀Debiutującemu od niedawna w Poznaniu na os. Chrobrego punktowi wymiany rzeczy wszelakich – Givebox Piątkowo. Joanna wraz z koleżankami zaprosiły mnie do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca. Wyjątkowego, ponieważ dzieją się tu rzeczy niebywałe. Okoliczni mieszkańcy przynoszą to czego już nie potrzebują: od ubrań, przez książki, kończąc na grach i zabawkach dla dzieci czy sprzętach codziennej użyteczności. Każdy może oczywiście także tu zajrzeć i wybrać coś interesującego dla siebie. Ideą przewodnią jest ekologia i zrzeszenie mieszkańców do wspólnego dbania o punkt. Ja sam otrzymałem ubrania męskie i buty oraz trochę książek. Dziękuję bardzo!

🍀Serdecznie dziękuję Alicji z Cognifide Polska za ponowne przekazanie kosmetyków zebranych w ramach akcji „Project Shoebox: pomóż innym w Międzynarodowym Dniu Kobiet”. Ogromna ilość kosmetyków, które otrzymałem, będzie systematycznie oddawana w ręce osób najbardziej potrzebujących.

🍀Bardzo dziękuję wspaniałym Wolontariuszom, którzy poświęcili swój czas, aby posegregować przekazane od Państwa ubrania i dary. Bartek, Nina, Marta i Martyna, a także pies Refleks, poświęcili całe niedzielne popołudnie selekcjonując rzeczy, a także przygotowując je do wydania na Dworcu. Jesteście wielcy!

🍀A podczas niedzielnej Zupa Wolności, udało mi się jak zawsze z pomocą uczestników rozstawić stoisko z ubraniami, książkami i sprzętem AGD. Wszystko rozeszło się w tempie błyskawicznym. Ilości ludzi bezdomnych i ubogich na Dworcu jednak nie są dobrą prognozą na zimę. Z powodów pandemicznych i związanym z tym kryzysem gospodarczym potrzebujących przybywa.🍀Dziękuję także Ziemowitowi za wspaniałe ubrania męskie.

🍀Oraz Agnieszce. Za niedzielną współpracę na poznańskim Dworcu Letnim.

Howhg!
Jacques